schola - 2009-02-03 14:54:48

Chciałabym zachęcić forumowiczów do dzielenia się tym co w nas przemienia Reguła św. Benedykta. Co w życiu naszym/waszym ulega przemianie dzięki wcielaniu w życie duchowości św. Benedykta.
Pozwoli to może bardziej przybliżyć innym zaglądającym na forum, jak Reguła jest ponadczasowa.
Ja, jak dwa lata temu mówiłam przyjaciołom, jak duże na mnie wrażenie zrobiła ta duchowość, to usłyszałam ze zdziwieniem w głosie pytanie - jak reguła dla mnichów średniowiecznych może wnosić coś do współczesnego życia?
Otóż jak dla mnie i wielu może. Ja żyję w świecie i im bardziej zgłębiam regułę, tym bardziej jestem przekonana, że właśnie dziś reguła jest bardzo pomocna w przemianie swojego życia.
Oczywiście osoby żyjące w klasztorach mają na pewno inne doświadczenia, ale jeśli się zachęcą do dzielenia będzie na pewno miło czytelnikom forum.
Mogę jedynie mówić za siebie.
Reguła św. Benedykta dała mi już wiele owoców i oby było ich jeszcze więcej.
Zaczynając od zwykłego poustawiania porządku dnia według LG (oczywiście w miarę możliwości czasowych) na zwykłych czynnościach dnia codziennego kończąc.
Przed dwoma laty wydawało mi się, że nie  będę w stanie systematycznie modlić się na brewiarzu. Najpierw kończyłam dzień Kompletą, od roku zaczynam też dzień Jutrznią. Jeszcze nieregularnie niestety modlę się Nieszporami. To wydawałoby się takie zewnętrzne przejawy wcielania Reguły, ale w praktyce jest to dla mnie czas zatrzymania się i spotkania  modlitewnego ze Słowem Bożym. Od września wykroiłam sobie także czas na poranną Eucharystię w drodze do pracy. Wydawało mi się, że będzie to dla mnie trudne wstawanie godzinę wcześniej, a jednak taki początek dnia jest dla mnie wielkim UMOCNIENIEM. Teraz przede mną jest jeszcze do wykrojenia czas na Lectio Divina :)

Nie chcę się zanadto rozpisywać, bo nawet nie wiem czy to forum się ożywi rzeczywiście,
ale dodam, że przemiana w moim życiu następuje na wielu płaszczyznach, od większej staranności pracy, życzliwości wobec trudnych klientów, przez cierpliwość kiedy coś idzie pod górkę. Uczę się cały czas. Może dlatego obrałam sobie nick schola, bo jestem w szkole św. Benedykta :)
Najtrudniejsza dla mnie jest pokora według Reguły, czasem czuję, że wspinam się po szczeblach tej drabiny i spadam znów na dół.
To tyle na początek.
Ciekawa jestem, czy wątek się rozwinie, czy pozostanie tylko moją jedną wypowiedzią ;)

Z Panem Bogiem!

michal - 2009-02-04 09:20:00

Bardzo ciekawy temat. Jestem pewien, że nie zakończy się on na jednej wypowiedzi.

Z Reguły można czerpac wiele, jak to zauważyła schola. Mnie się wydaje, że to co w Regule najbardziej skłania do refleksji to zachęta do radykalnego powierzenia swojego życia Panu Bogu poprzez pokorne poddanie się woli ludzi ustanowionych nad nami. Nie musi to byc Opat, ale na przykład rodzice. To stoi w wielkiej opozycji do ducha obecnych czasów. Pamiętam, była kiedyś w telewizji reklama jakiegoś dezodorantu głosząca "wszystko, prócz pokory". To uwydatnia wielką różnicę pomiędzy światem przedstawionym przez św.Benedykta, a tym, który prezentuje współczesna nam kultura, media. Taka sytuacja często stawia nas w obliczu dramatycznych wyborów między jedną a druga koncepcją. Reguła uczy nas własnie, że zawsze powinniśmy odrzucac to co jest małe, marne, skończone natomiast "śpieszmy się i to tylko czyńmy, co nam przyniesie korzyść na wieczność" RB Prolog,44

schola - 2009-02-04 12:05:33

To prawda, ta refleksja także mnie towarzyszy ostatnio. Mimo, że jestem osobą dorosłą i samodzielną, to jednak właśnie to posłuszeństwo w regule pozwoliło mi z większym szacunkiem i pokorą  słuchać Mamę, przełożonych w pracy, duchownych... Niby ten szacunek był także i wcześniej, ale czasem jakiś wewnętrzny bunt zamykał moje uszy.
A przecież właśnie bardzo istotne jest w Regule, jej pierwsze zdanie: Słuchaj, synu, nauk mistrza i nakłoń [ku nim] ucho swego serca. :)
To też jest droga do głębszej pokory.
Niesamowicie przybliżyła mi także Regułę książeczka prof. Świderkówny "Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony"
Staram sobie właśnie to zdanie z Reguły, a właściwie z listu św. Piotra, powtarzać w wielu sytuacjach dnia codziennego.
Myślę właśnie, że to zdanie we mnie najbardziej jakoś pracuje, wciąż powraca, chociaż wiem, że sporo pracy nadal przede mną…

L'organiste - 2009-02-06 17:38:56

To jest naprawdę bardzo ciekawy temat i sądzę, że od niego właściwie powinno rozpocząć się funkcjonowanie tego forum. Jednocześnie przyznam, że odnoszę wrażenie, że dzielenie się własnym sposobem wcielania duchowości Reguły św. Benedykta w życie to sprawa niezwykle intymna; w gruncie rzeczy mówienie o tym bez przeszkód odbywa się bodaj tylko z kierownikiem duchowym.
Z drugiej strony, skoro jesteśmy miastem położonym na górze i światłem postawionym na stole, nie powinno nikogo dziwić, że opowiemy co nieco o tym, co nas inspiruje, co nas kieruje, czym żyjemy w naszej drodze do świętości. Dla nas, obecnych na Forum, jest to obok Ewangelii właśnie Reguła benedyktyńska. Zresztą nie ma żadnej dychotomii pomiędzy Ewangelią a Regułą, wprost przeciwnie, Reguła całym swym strumieniem wypływa ze słowa Bożego i ku niemu zmierza, i nie stanowi nic innego jak doskonałą jego interpretację.
Rzeczywiście, jak napisaliście w swoich „świadectwach”, w Regule uderza nacisk położony na posłuszeństwo. Posłuszeństwo należy się Bogu, ale ten, który „wyrzeka się własnej woli”, widzi w woli tych, których On nad nim postawił, wolę samego Boga. Z posłuszeństwem wiążą się też inne cnoty, których św. Benedykty pożąda u mnicha: pokora, cichość, umiłowanie ubóstwa, powściągliwość…
Rzeczą, która nawet objętościowo zajmuje znaczną część Reguły jest liturgia święta. Mnie osobiście benedyktowy nacisk na służbę Bożą inspiruje do częstego, nawet codziennego udziału we mszy św., odmawiania na miarę moich możliwości opus Dei i starania się o coraz lepszą modlitwę osobistą.
„Bezczynność jest wrogiem duszy” – to zdanie zawsze mnie zawstydza. Reguła św. Benedykta to doskonała szkoła zachowania równowagi między pracą, modlitwą i odpoczynkiem. Przyznam, że tego często mi brakuje, stąd myślę, że nakazy św. Benedykta dotyczące codziennej pracy mają u mnie wielkie pole do zagospodarowania.
Nie jest moim celem pisać tu dzieła ascetycznego na podstawie Reguły benedyktyńskiej. Dlatego zmierzając już ku końcowi, zasygnalizuję jeszcze dwa aspekty, które wg mnie zasługują w niej na szczególną uwagę: pierwszy to umiarkowanie, jako że św. Regułodawca nie chciał ustanawiać niczego, co by łamało na duchu słabszych i jednocześnie było zbyt lekkie dla silniejszych. Potrzeba nam zatem badać samych siebie, żebyśmy umieli ocenić co rzeczywiście przyniesie naszej duszy i ciału korzyść, a co wyrządzi szkodę. Drugą rzeczą jest gościnność. Chodzi oczywiście o i otwartość naszych drzwi dla każdego, i o taką postawę naszego serca, która pozwoli nam w każdym człowieku zobaczyć Chrystusa Pana i zrobić mu tam miejsce, szczególnie w tym, w którym Zbawiciela najtrudniej dostrzec.

Brat Horhe - 2009-02-08 08:48:52

schola napisał:

jak reguła dla mnichów średniowiecznych może wnosić coś do współczesnego życia?

Ano właśnie. Tu jest początek. Pozwolę sobie na taki osobisty wtręt. Kilka lat temu byłem na takiej międzynarodowej konferencji w Kopenhadze o dialogu międzykulturowym i poseł duńskiej Partii Konserwatywnej, czyli odwołującej się do chrześcijańskich wartości z wielką pasją mówił o tym, jak ZŁE było średniowiecze i najlepiej wykreślić z historii średniowiecze, bo nie przyniosło ono niczego dobrego. W tym momencie należałoby wykreślić również patrona Europy św. Benedykta i to co uczynił! Niestety w ten sam stereotypowy sposób o średniowieczu myśli coraz więcej ludzi. Polecam książkę zmarłego w zeszłym roku opata benedyktynów z Le Barroux Dom Gerarda Calvet'a "Jutro chrześcijaństwa". W myśl pewnej recepcji postaci św. Benedykta w swym imieniu zawarł również program dla katolicyzmu OŚ Benedykt XVI, którego francuskie i włoskie opactwa benedyktyńskie w dużej mierze uformowały.

schola napisał:

Otóż jak dla mnie i wielu może. Ja żyję w świecie i im bardziej zgłębiam regułę, tym bardziej jestem przekonana, że właśnie dziś reguła jest bardzo pomocna w przemianie swojego życia.
Oczywiście osoby żyjące w klasztorach mają na pewno inne doświadczenia, ale jeśli się zachęcą do dzielenia będzie na pewno miło czytelnikom forum.

Każdy doświadczenia ma inne. Ale "ten świat" nie zaakceptuje niczego ze św. Reguły.

michal napisał:

"wszystko, oprócz pokory"

- świat promuje pewność siebie (rozumianą jako arogancję), która krzywdzi nie tylko bliźniego, ale i tych którzy tym brakiem pokory się kierują. Ludzie są poranieni, bo brakiem pokory i dobroci odcinają się od wspólnoty - miasta, sąsiadów, rodziny i zostają sami ... No to "ten świat" daje im ... TELEWIZOR! 

Ja spotkałem Regułę całkiem niedawno, ale już dawno temu spotkałem kardynała Ratzinger'a i jego drogę, którą przepaja Duch Reguły. L'organiste proponuje głębszą analizę Reguły. Postaram się podjąć temat w stosownym czasie.

schola - 2009-02-08 13:08:29

Brat Horhe napisał:

poseł duńskiej Partii Konserwatywnej, czyli odwołującej się do chrześcijańskich wartości z wielką pasją mówił o tym, jak ZŁE było średniowiecze i najlepiej wykreślić z historii średniowiecze, bo nie przyniosło ono niczego dobrego.

cóż można tylk ubolewać nad ignorancją kulturową owego posła :/

Brat Horhe napisał:

Ale "ten świat" nie zaakceptuje niczego ze św. Reguły.

Ja myślę jedno: jeśli pragnę zmienić świat, muszę zacząć od siebie.

Poza tym, nie jest prawdą, że świat nie zaakceptuje niczego z Reguły, może nie wszystko, ale jednak wiele świeckich właśnie w dzisiejszych czasach z tej Reguły czerpie, nawet niezaangażowanych religijnie (polecam książkę Wil'a Derkse'a - reguła "Świętego Benedykta dla początkujących").
I jeszcze jedno, czy pisząc "ten świat" masz na myśli świat chrześcijan, czy ogólnie ludzkość?
Bo wiadomo, iż ludzkość, jak i chrześcijanie idą różnymi ścieżkami.
Reguła jest jedną, ale nie jedyną, z dróg do świętości. "Świat" natomiast na samo słowo świętość zdryga się.
Świętość rozumiana jest jako męczęństwo, wyrzeczenie, ogólnie rzecz biorąc drogę trudną, a przecież dziś ludzie chcą żyć łatwo i przyjemnie. Tyle, że w "tym świecie" nadal rodzą się i umierają święci.
A Chrystus przyszedł do tych co potrzebują lekarza :)
Nie załamujmy się więc "światem" tylko "róbmy swoje" ;) w naszej drodze do świętości :)

Brat Horhe - 2009-02-08 13:47:24

schola napisał:

cóż można tylk ubolewać nad ignorancją kulturową owego posła :/

Nad posłem to ja bym może bardzo nie ubolewał :) niestety w podobny sposób myśli większa część Zachodu a i u nas ten pogląd jest coraz bardziej powszechny :(


schola napisał:

Ja myślę jedno: jeśli pragnę zmienić świat, muszę zacząć od siebie.

Widzisz scholo! Ja "tego świata" zmieniać nie chcę. Ja chcę się tylko w nim odnaleźć. To zasadnicza różnica. Nie zatracić się i nie obraź się, ale "zmienianie siebie" może być zwykłym truizmem. Bo co to znaczy?

schola napisał:

Poza tym, nie jest prawdą, że świat nie zaakceptuje niczego z Reguły, może nie wszystko, ale jednak wiele świeckich właśnie w dzisiejszych czasach z tej Reguły czerpie, nawet niezaangażowanych religijnie (polecam książkę Wil'a Derkse'a - reguła "Świętego Benedykta dla początkujących").

Zapoznać się mi będzie ciężko. Ale gdybyśmy weszli w szczegóły to nie wiem, czy utrzymała by się Twoja teza. No, ale zakładając, że się kompletnie nie znamy ... Przyjmuję, że nie całej. Ale, ale wróćmy do motywu kulinarnego, czyż "ten świat" nie zajrzał do Tyńca i nie powiedział: "No, cóż ... jest niedziela, Dzień Pański ...". Uczcijmy go zjedzeniem mięsa zwierząt czworonożnych ...
Czepiam się, być może ... A jednak jest to miejsce (opactwo w Tyńcu), gdzie należałoby wymagać 100 % Reguły. No, ale "świat" się zmienia, a ja się czepiam ...


schola napisał:

I jeszcze jedno, czy pisząc "ten świat" masz na myśli świat chrześcijan, czy ogólnie ludzkość?

Świat, chrześcijanie, ludzkość same w sobie nie są złe. Przecież to co stworzył Bóg jest dobre. Chyba z tym zgodzi się każdy z nas obecnych na tym Forum. Mówiąc "ten świat" mam na myśli współczesne reguły, które nami rządzą. Rządzą naszym życiem. Społecznym, rodzinnym, indywidualnym. One są w opozycji do Reguł św. Benedykta.

schola napisał:

Bo wiadomo, iż ludzkość, jak i chrześcijanie idą różnymi ścieżkami.
Reguła jest jedną, ale nie jedyną, z dróg do świętości. "Świat" natomiast na samo słowo świętość zdryga się.
Świętość rozumiana jest jako męczeństwo, wyrzeczenie, ogólnie rzecz biorąc drogę trudną, a przecież dziś ludzie chcą żyć łatwo i przyjemnie. Tyle, że w "tym świecie" nadal rodzą się i umierają święci.
A Chrystus przyszedł do tych co potrzebują lekarza :)
Nie załamujmy się więc "światem" tylko "róbmy swoje" ;) w naszej drodze do świętości :)

Ja kocham świat. Życie jego regułami to właściwie życie "Regułą św. Bendykta". Ale czy nasz świat, ten który nas otacza jest światem stworzonym przez Boga. Czy nie znaleźliśmy się w pułapce? Mięso nafaszerowane chemią, lekarstwa - wywołujące skutki uboczne gorsze od "dobra", które przynoszą, manipulacja obrazem i dźwiękiem dla ogłupiającej przyjemności i zapominaniu o Bożym Świecie! Piszesz o lekarzu. Czy wiesz, że moje dziecko dostało antybiotyk tuż po urodzeniu ot tak po prostu, profilaktycznie ... bez poinformowania nas - rodziców o tym. I to nie jest wina konkretnego lekarza, bo praktyka ta jest powszechna!

Ja nie widzę możliwości zmiany tego świata, a może inaczej. Widzę ją w drodze św. Benedykta. Ale mnie na to nie stać ...

schola - 2009-02-08 15:13:22

Brat Horhe napisał:

Widzisz scholo! Ja "tego świata" zmieniać nie chcę. Ja chcę się tylko w nim odnaleźć. To zasadnicza różnica. Nie zatracić się i nie obraź się, ale "zmienianie siebie" może być zwykłym truizmem. Bo co to znaczy?

Ok., zgoda, truizm, ale jednak nie każdego na to stać. A może raczej nie każdy chcę się z tym zmierzyć.
Co to znaczy zmieniać siebie?
To znaczy właśnie nie dać się zatracić w świecie mimo, iż warunki dookoła temu sprzyjają.
Dla mnie zmieniać siebie, to więcej od siebie wymagać… a przy tym nie stracić umiaru.
Nie przesadzić, nie stawać się świętszym od Papieża. Po prostu szukać swojej drogi do świętości.
Można się zgodzić z tym, jakim świat jest obecnie i przeczekać swoje życie, można się nie zgadzać i buntować spalając się w różnorakich akcjach, a można po prostu zacząć pracować nad sobą w tym świecie i żyć tak, aby we wszystkim był Bóg uwielbiony. O to mi chodzi w tej przemianie.
Nie chodzi o nadgorliwość religijną, ani zewnętrzne okazywanie pobożności, tylko autentyczne przeżywanie powyższych słów.
Świat owszem może starać się nas zdominować, a właśnie przez nieustanną przemianę siebie, można się temu oprzeć. Takie jest moje zdanie, może naiwne, ale tak to rozumiem i czuję.

Brat Horhe - 2009-02-08 20:05:46

Mam nadzieję, że nie uraziłem Cię scholo. Rozumiem Twoją intuicję i generalnie się z Tobą zgadzam, ale ... Bo zmieniamy siebie, swoją rodzinę, zmieniamy Kościół ... Kochamy Benedyktynów w Tyńcu. Kochamy ich gesty, pokłony, a przecież to zewnętrzna forma pobożności, a gdyby ktoś tak to pokochał i chciał też wykonywać te pokłony i gesty, jest świeckim  - to będzie to robił na pokaz.
Scholo, żyjemy w czasach, gdzie na Zachodzie każą krzyże sprzed kościołów zdejmować, bo ludziom przeszkadzają, właściwie już tylko krok do fizycznych prześladowań katolików. Mnie się wydaje, że niestety przeciwstawienie się "temu światu" wymaga od nas aby pokazywać swoją pobożność na zewnątrz.
Jak w Twoim parafialnym kościele odbywa się komunia?

schola - 2009-02-08 22:02:59

Brat Horhe napisał:

Mam nadzieję, że nie uraziłem Cię scholo. Rozumiem Twoją intuicję i generalnie się z Tobą zgadzam, ale ... Bo zmieniamy siebie, swoją rodzinę, zmieniamy Kościół ... Kochamy Benedyktynów w Tyńcu. Kochamy ich gesty, pokłony, a przecież to zewnętrzna forma pobożności, a gdyby ktoś tak to pokochał i chciał też wykonywać te pokłony i gesty, jest świeckim  - to będzie to robił na pokaz.
Scholo, żyjemy w czasach, gdzie na Zachodzie każą krzyże sprzed kościołów zdejmować, bo ludziom przeszkadzają, właściwie już tylko krok do fizycznych prześladowań katolików. Mnie się wydaje, że niestety przeciwstawienie się "temu światu" wymaga od nas aby pokazywać swoją pobożność na zewnątrz.
Jak w Twoim parafialnym kościele odbywa się komunia?

Nie, nie uraziłeś mnie Bracie Horhe :). Każda krytyka jest impulsem do przyjrzenia się własnej duchowości i rewidowania ewentualnych źle pojmowanych poglądów. Chociaż, w tym przypadku, mam nadzieję trwać przy swoim ;)

Myślę, że nie do końca mnie zrozumiałeś albo ja wyraziłam się nie jasno.
Oczywiście, że nasza pobożność musi być w jakimś stopniu manifestowana, aby chrześcijanie nie byli zepchnięci do marginesu. Jeśli mówiłam o pobożności na pokaz, to raczej chodziło mi o moje szczere podejście do religijności.
Aby pobożnoć płynęła z głębi serca i wyrażała się w gestach, a nie odwrotnie.
Zdarza się, że odmawiam brewiarz siedząc "po turecku" (bo w takiej pozycji odpoczywam) przed monitorem komputera, a bardziej staram się skupić na treści modlitw niż na gestach jakie obserwowałam w Tyńcu.
Jak jestem w Tyńcu staram się natomiast chociaż w małym stopniu przyjmować podobne postawy co mnisi, chociaż pewnie i tak trochę się w tym gubię. To są gesty. Ale jeśli wypływają z serca, jeśli rzeczywiście pochylam głowę z pokorą na "Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Św." to wówczas nie jest to zwykły gest.

Mówisz o tym co się dzieje na Zachodzie. Dużo bólu ogólnie w twoich wypowiedziach. To smutne co się dzieje tam i co się dzieje w Indiach, Afryce. Ale nadal myślę, że jeśli ma być na świecie lepiej, to trzeba zacząć pracę od siebie.
Zewnętrzne gesty przygodzą natrualnie i swobodnie, wówczs gdy wnętrze człowieka jest wzmocnione.

No i odpowiedź na ostatnie pytanie: ponieważ w tygodniu uczestniczę w Mszach u jezuitów, których kościół znajduje się w połowie drogi do mojej pracy (a jeżdżę do niej praktycznie przez całe miasto), a niedziele spędzam u dominikanów, to praktyczie mogę świadczyć jak wygląda komunia św. w kościołach u zakonników ;) - procesyjnie.

Brat Horhe - 2009-02-08 23:35:42

Ból jest pozorny.

Ja się cieszę, że jak jestem na Mszy z procesyjną Eucharystią i mogę uklęknąć. Nawet jeżeli potem spotyka mnie obmowa z ust księdza, który mi tej komunii udziela. Ale OŚ Benedykt XVI dał wyraźny znak. NIE UDZIELA NA RĘKĘ. Udziela w pozycji klęczącej.
Klękam, adoruję Pana, składam ręce - powierzam się Panu, ufam Mu. Dla mnie to proste (tok rozumowania, wewnętrzna kontemplacja), choć w wykonaniu trudne (na zewnątrz - ludzie patrzą jak na wariata i potem komentują, obmawiają, nawet księża). Oczywiście problem ten jest w nowoczesnej liturgii.
W Tyńcu na szczęście można na klęcząco. Powiesz, że to zewnętrzne formy... Cóż one również są nasze (my się w nich objawiamy temu kto obserwuje) i pewnie oboje się z tym zgodzimy. Dobrze "abyśmy byli jedno" tzn. nie ma podziału na wnętrze i zewnętrze. To jest pewien bardzo wrażliwy i trudny do uchwycenia punkt. Bardzo trudny. O ten ułamek czasu toczy się cały czas wielka walka. O moment dotknięcia języka przez Hostię. Moment bezpośredniego kontaktu z Bogiem - w formie jak najbardziej zewnętrznej.
Ładnie opisuje to w swoich doznaniach stygmatyczka Catelina Rivas (jeśli nie pomyliłem pisowni).

schola - 2009-02-09 12:14:56

Ja również wolę sposób przyjmowania Komunii św. na klęcząco. Jeśli idę w procesji, to przyklękam wcześniej. Mieszkam w dużym mieście, także nie mam takiego problemu o jakim Ty piszesz. Nikt nie patrzy na to w jaki sposób inni przyjmują komunię, a tym bardziej nie obgadują z tej okazji. Ale zauważam nieraz niechęć kapłanów do udzielania komunii tym, którzy klęczą z boku zamiast iść w procesji. Są to jednak sytuacje bardzo rzadkie.

W każdym razie, może jednak wróćmy do głównego tematu wątku – duchowości benedyktyńskiej :)
Chciałam, aby ten wątek był ściśle związany z Regułą i jej wpływem na nasze życie.
L’organiste napisał o intymności dzielenia się swoimi doświadczeniami wprowadzania Reguły w życie.
To prawda, może nie o wszystkim należy mówić publicznie. Przed poznaniem duchowości benedyktyńskiej, należałam do wspólnoty, która bardzo często dawała świadectwa swojej wiary. I tak naprawdę trudno było mi znaleźć się w tej wspólnocie.
Niemniej jednak myślę, że to forum służy naszej rozmowie i dzieleniu się nie tylko przemyśleniami, teorią, ale także i praktyką.
Czasem czyjeś drobne świadectwo potrafi zwrócić uwagę na coś, co od lat jest w nas zatwardziałe, a można nad tym popracować i zmienić. Zdanie z Reguły, które być może przeoczyłam albo nie skupiłam się zanadto, nagle odkrywam na nowo dzięki takim świadectwom.
Także dziękuję za waszą otwartość i przepraszam jednocześnie, jeśli trochę zburzyłam formułę forum :)

orygenes - 2009-02-15 19:28:55

Dla mnie w duchowości benedyktyńskiej: rozszerzone serce z prologu,
a jeżeli chodzi o gesty - są dla mnie raczej sposobem przeżywania Tajemnicy, niż manifestacją czegokolwiek,

Brat Horhe - 2009-02-16 16:25:41

orygenes napisał:

Dla mnie w duchowości benedyktyńskiej: rozszerzone serce z prologu,

Czy mógłby Ojciec/Brat rozwinąć ...

orygenes napisał:

a jeżeli chodzi o gesty - są dla mnie raczej sposobem przeżywania Tajemnicy, niż manifestacją czegokolwiek,

Hmmm ... Kościół powszechny to MY, chyba Brat/Ojciec się zgodzi. "Chleba NASZEGO ...", a nie MOJEGO ... Przeżywanie więc raczej w grupie, niż samemu. (Ogólnie). Na pewno istnieje granica między przeżyciem wspólnotowym i manifestacją ... Ale w momencie, kiedy potrzebujesz form pobożności wewnętrznej, a wspólnota Cię nie rozumie ... Zachodzi sytuacja nieco - niejednoznaczna (najdelikatniej rzecz biorąc).
Wskazówki idą z Rzymu, Ojciec Święty bez klęcznika nie udziela Komunii św. Nie trzeba oczywiście nie słuchać Papieża, ale co wtedy, jak się jednak słucha ...
Czy OŚ Benedykt XVI czasami nie manifestuje, nie koazuje nam czegoś, może manifestacja to złe słowo. ]

Powiem trawestując pewnego niepopularnego biskupa "Nie  interesuje mnie słowo MANIFESTACJA". Uważam, że sposób przeżywania sakramentów urósł dziś do rangi symbolu ...

Zgodzę się, że sytuacja nie jest normalna ... Nie ja jednak do niej doprowadziłem.

orygenes - 2009-02-16 19:17:59

Tu się mamy dzielić, więc raczej mnie nie naciągniesz na tłumaczenie się, co znaczy szerokie serce,
(na forach normalnie jesteśmy przez "ty" - tu chyba też tak jest),
jeżeli chodzi o manifestację - chodziło mi właśnie o okazywanie, a ściślej o pierwszeństwo przeżywania przed okazywaniem,
czyli np. skłon podczas lit. jest dla mnie formą przeżycia Bożej Bliskości bardziej niż okazaniem szacunku.

Brat Horhe - 2009-02-16 20:44:27

orygenes napisał:

Tu się mamy dzielić, więc raczej mnie nie naciągniesz na tłumaczenie się, co znaczy szerokie serce,

orygenes! Nie bądź taki, daj się wciągnąć :D

orygenes napisał:

jeżeli chodzi o manifestację - chodziło mi właśnie o okazywanie, a ściślej o pierwszeństwo przeżywania przed okazywaniem,
czyli np. skłon podczas lit. jest dla mnie formą przeżycia Bożej Bliskości bardziej niż okazaniem szacunku.

Pewnie przemawia przeze mnie gorliwość neofity :D Dla mnie jest formą odkrywania innej rzeczywistości to bardzo dziwne odczucie. Trudno o tym opowiedzieć. Ale zdjęcia z Fontengam... no nie mogę zapamiętać tej nazwy w nowym wydaniu Ducha liturgii inspirują ...
I czy rozumiesz przeżywanie jako coś spontanicznego, bezrefleksyjnego, przepraszam, że wyrażam się nieprecyzyjnie. Jak do tego podchodzą mnisi?

orygenes - 2009-02-16 21:25:49

nie dam się, bo wyjdzie priv,
Fontgombault (czyt. fągąbo z akcentem na o),
przeżywanie jest dla mnie szczytem refleksji,

Brat Horhe - 2009-02-17 16:26:29

orygenes napisał:

nie dam się, bo wyjdzie priv,

Ja myślę, że uczestnicy forum nie będą mieli nic przeciwko, więc jeśli nie istnieją obiektywne powody, oprócz priv to poproszę uniżenie po raz kolejny ...

orygenes napisał:

przeżywanie jest dla mnie szczytem refleksji,

Rozumiem też, iż nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek uczuciowością, emocjonalnością i nowoczesną spontanicznością?

orygenes - 2009-02-17 17:01:21

Brat Horhe napisał:

Rozumiem też, iż nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek uczuciowością, emocjonalnością i nowoczesną spontanicznością?

mam nadzieję, że nie ma, albo lepiej, ma wszystko z tego i jeszcze coś - tak sądzę,

schola - 2009-02-17 21:09:22

To ja napiszę Bratu Horhe o "szerokim sercu" :) dlatego, że słowa te dzieki Orygenesowi znów do mnie wracają po czasie...

z prologu Reguły św. Benedykta:
Gdy będziesz postępował naprzód w życiu wspólnym* i w wierze, serce ci się rozszerzy i pobiegniesz drogą przykazań Bożych z niewysłowioną słodyczą miłości.

Czytałam taki komentarz Reguły nawiązujący do słów Ojców Kościoła, którzy mówią o "szerokim sercu". Jest ono takie wówczas, gdy "miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego".
św. Jan Kasjan uważa, że tylko dzięki "szerokiemu sercu" jesteśmy zdolni osiągnąc "pokój i uciszenie".
Serce jest miejscem gdzie musi zapanować harmonia z Bogiem i bliźnimi.

To nie jest moja odpowiedź za Orygenesa forumowego, ale słowa (może nie tylko dla mnie) do przemyślenia.

Brat Horhe - 2009-02-18 07:06:58

Ad orygenes: ma i nie ma - nie jest to logika, którą mnie uczono w szkole. Im mniej jasne tym większa pobożność, tajemnica?
Ad schola, naprawdę przepraszam, ale dla mnie to wciąż "ignotum per ignotum". Coś tam intuicyjnie odczuwam, ale intuicja to nie wiedza.

orygenes - 2009-02-18 09:31:07

Brat Horhe napisał:

Ad orygenes: ma i nie ma - nie jest to logika, którą mnie uczono w szkole.

Może czas zmienić szkołę... :)

Brat Horhe - 2009-02-18 11:45:28

orygenes napisał:

Brat Horhe napisał:

Ad orygenes: ma i nie ma - nie jest to logika, którą mnie uczono w szkole.

Może czas zmienić szkołę... :)

Razem z rozumem?

schola - 2009-02-18 13:15:38

Brat Horhe napisał:

Ad schola, naprawdę przepraszam, ale dla mnie to wciąż "ignotum per ignotum". Coś tam intuicyjnie odczuwam, ale intuicja to nie wiedza.

W moim przypadku dużo jest właśnie intuicyjnie. Wiedza, to tylko część istoty przeżywania mojej wiary.
[ tak na marginesie,  przy okazji znalazłam ciekawy artykuł śp. prof. Świderkówny o sercu właśnie, o sercu słuchającym:  http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TB … ajace.html  :) ]

L'organiste - 2009-02-19 20:19:13

orygenes napisał:

na forach normalnie jesteśmy przez "ty" - tu chyba też tak jest

Na forum czy w realnym świecie, osobiście dziwnie bym się czuł, mówiąc do kapłana jak do kolegi; nawet do tych kleryków, z którymi byłem "po imieniu" przestałem się tak zwracać z chwilą ich święceń.

orygenes napisał:

jeżeli chodzi o manifestację - chodziło mi właśnie o okazywanie, a ściślej o pierwszeństwo przeżywania przed okazywaniem,
czyli np. skłon podczas lit. jest dla mnie formą przeżycia Bożej Bliskości bardziej niż okazaniem szacunku.

A czy to jest sprzeczne? Jeśli Ten, przed którym drżą Aniołowie jest blisko, czemu okazywanie szacunku przeciwstawić poczucie Jego obecności? Wg mnie te dwie rzeczywistości są w chrześcijańskim kulcie przenikające się.

Chciałem jeszcze napisać, że cieszę się, że jest na Forum Brat Horhe, który zwraca naszą uwagę na to, że Pana Boga czci się także naszym ciałem i że pozycja, jaką przyjmujemy chcąc oddawać Mu chwałę jest bardzo powiązana z naszą w Niego wiarą. Swoją drogą ciekaw jestem dalszego rozwoju tej dyskusji.

Brat Horhe - 2009-02-21 17:57:51

L'organiste napisał:

orygenes napisał:

jeżeli chodzi o manifestację - chodziło mi właśnie o okazywanie, a ściślej o pierwszeństwo przeżywania przed okazywaniem,
czyli np. skłon podczas lit. jest dla mnie formą przeżycia Bożej Bliskości bardziej niż okazaniem szacunku.

A czy to jest sprzeczne? Jeśli Ten, przed którym drżą Aniołowie jest blisko, czemu okazywanie szacunku przeciwstawić poczucie Jego obecności? Wg mnie te dwie rzeczywistości są w chrześcijańskim kulcie przenikające się.

Podpisuję się pod wypowiedzią mojego przedmówcy "obiema łapami" :D

schola - 2009-02-22 15:55:36

L'organiste napisał:

Chciałem jeszcze napisać, że cieszę się, że jest na Forum Brat Horhe, który zwraca naszą uwagę na to, że Pana Boga czci się także naszym ciałem i że pozycja, jaką przyjmujemy chcąc oddawać Mu chwałę jest bardzo powiązana z naszą w Niego wiarą. Swoją drogą ciekaw jestem dalszego rozwoju tej dyskusji.

Tak się zastanawiam, czy przypadkiem moja szczerość w opisaniu mojej modlitwy przed komputerem nie była bulwersująca dla czytelników forum.
Pamiętam jak w dzieciństwie obserwowałam mojego wujka księdza, spacerującego z brewiarzem po ogrodzie. Myślałam wówczas, że to jest modlitwa tylko przeznaczona dla kapłanów i że każdy ksiądz odmawia ją spacerując ;)
Kiedy dwa lata temu kupiłam sobie brewiarz, gubiłam się w nim bardzo. Teraz jest on już częścią mojego dnia, ale nierzadko modlę się na brewiarzu nie w "izdebce", ale jadąc autobusem, metrem.
Staram się przeżywać głebiętej modlitwy mimo, iż jestem między ludźmi. Dopiero gdy dojżdżam do kościoła, mogę czcić Boga także postawą ciała.
I chociaż zgadzam się z przedmówcą, że Pana Boga czci się także naszym ciałem, postawą, pozycją ciała, to jednak myślę o tym, że Pan Bóg patrzy przede wszystkim w serce człowieka, a nie czy siedzi w  autobusie, czy klęczy, pochyla się.
I myślę, że  pięknie napisał o. Piotr, forumowy Orygenes, o pierszeństwie przeżywania nad okazywaniem. W tym zawiera się zarówno i modlitwa, gdy jesteśmy pośród ludzi "w świecie", jak i ta mnichów w klasztorze ze współbraćmi.

Z drugiej strony rozumiem l'Organiste bardzo dobrze np. w kościele Mariackim, gdzie Najświętszy Sakrament wystawiony jest prawie przy dżwiach kościoła, a ludzie przechodzą obok nie oddając Bogu czci nawet postawą skłonienia głowy, nie mówiąc już o przyklęknięciu :(

Brat Horhe - 2009-02-22 17:59:10

Ok. Ja to wszystko rozumiem i zadam tylko jedno pytanie:

czy Bóg patrzy na NAS i NASZĄ modlitwę w wyobcowaniu, wyabstrahowaniu od reszty Stworzenia i stworzeń czy w całości?

Bo co to jest przeżywanie? Pytam z uporem maniaka: czy modlimy się Ojcze mój, czy Ojcze nasz... Jak ma się do mojej modlitwy ten element. Przecież Brewiarz jest modlitwą Kościoła nie płynącą z naszego wnętrza obojętnie gdzie ... płynie w Kościele - no tu jeszcze potrzeba uszczegółowienia czym jest Kościół ... Jak się ma wreszcie indywidualne przeżywanie do modlitwy Kościoła ... Ja ;nie wiem, uczę się, przyglądam i zadaję sobie pytania. Może mi pomożecie znaleźć odpowiedź.

Spójrzcie na to, skoro gesty przekazywane są ;przez Tradycję, to jednak różnią się od gestów naszych czasów ... dlatego z resztą pojechałem do Tyńca - aby ;zobaczyć żywe gesty Kościoła ... Czy to jest tak, że orygenes, a szczeg. najmłodsi bracia w Tyńcu nabyli te gesty w Tyńcu, czy nauczono ich w parafiach. Tzn. czy to są szczere gesty ich przeżywania i mieli je od zawsze, czy też podpatrzyli i stwierdzili, że te są lepsze ...

I w którym to miejscu orygenesie serce się kończy? Tzn. maksymalnie szerokie jest ale może być szersze? No, pytań mam dużo więcej, czy podzielacie je?

schola - 2009-02-22 20:24:47

Bracie Horhe to nie jedno pytanie jednak ;)
Ja nie jestem żadnym autorytetem, więc zdaję sobie sprawę, że na moją odpowiedź nie liczysz ;)
Sama jestem ciekawa odpowiedzi benedyktynów.

Ja mogę tylko odpowiadać za siebie i swoje przeżywane modlitwy Kościoła. Na brewiarzu modliłam się także w  z przyjaciółmi schronisku razem, na mojej działce pod miastem albo żeglując po Mazurskich jeziorach.
Modlitwa Kościoła, a więc piękna modlitwa, która obecna jest w Kościele na całym świecie. A modlitwa Ojcze Nasz jeszcze bardziej Kościół spaja w jedność.
Ciekawa jestem zatem zdania o. Piotra lub innych benedyktynów, czy moją modlitwą w środkach lokomocji, odzieram ją z Sacrum? Bo może od dawna trwam w błędzie?

L'organiste - 2009-02-22 20:25:11

Brat Horhe napisał:

I w którym to miejscu orygenesie serce się kończy? Tzn. maksymalnie szerokie jest ale może być szersze? No, pytań mam dużo więcej, czy podzielacie je?

Niedawno na II czytanie na jutrznię ze św. Augustyna traktowało o sercu i jego poszerzaniu. Przeglądnij ubiegłotygodniowe czytania.

orygenes - 2009-02-22 21:07:14

Bracie Horhe, stawiasz wiele pytań, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi...
może masz jakieś własne przemyślenia,
ja podzieliłem się swoimi nie dlatego, że jestem czy że uważam się za eksperta, ale dlatego, że je mam, i trochę mi przykro, jak zasypujesz je swoimi wątpliwościami nie dając poza tym niczego.
Nie wierzę, że nic nie masz.

Brat Horhe - 2009-02-22 22:01:32

Ad schola: na szczęście, a może nieszczęście nie jestem osobą duchowną i nie potrafię Ci odpowiedzieć na pytanie o słuszności bądź nie, miejsc w których trzeba się modlić. Hmm, św. Benedykt w regule raczej nakazuje przyjść w miejsce odprawiania oficjum, chyba że to niemożliwe ... Ja jednak miał bym problemy ze skupieniem się w autobusie. Poza tym uważam, że modlitwa powinna być odmawiana "na kolanach", a w pociągu o to trudno. No i w którą stronę się zwrócić, na wschód?, a jak pociąg lub autobus skręci? Wiem, że można tego nie brać pod uwagę, ale czuję dyskomfort, gdy modlitwa jest odmówiona niewłaściwie ...
Ad  orygenes: (specjalnie nie mówię per ojcze lub bracie, bo tak sobie życzyłeś, choć uważam, że to niewłaściwe) jeden mój kolega historyk agnostyk opowiedział mi jakąś historię ze średniowiecznego zakonu benedyktyńskiego. Nie wiem, czy prawdziwą, ale ciekawą. Piątego, czy szóstego z kolei syna ze wsi każdy oddawał do klasztoru i ten piąty, czy szósty syn - brat w opactwie mówi do przeora: To życie mnie nudzi, tylko modlitwa, jedzenie, modlitwa, spanie, modlitwa ...
Na co opat pokazał mu biednych wieśniaków przynoszących wszystko co mieli najcenniejsze i głodujących odpowiedział: Masz co jeść? Masz wino do każdego posiłku? Oni - wskazał na wieśniaków - ci to dają. A wiesz po co? Bo Ty masz sięza nich modlić.
I mój kolega agnostyk widział w tym marksistowski ucisk chłopa pańszczyźnianego - a ja wielką Wiarę, której szukają Ci z Mariawald, czy Le Barroux. Wiarę, której początek dał św. Benedykt opuszczając zgniły Rzym, a która stworzyła średniowieczną Christianitas. (Polecam wszystkim "Jutro chrześcijaństwa" Dom Gerarda Calveta.). Ja też bym chciał aby ktoś się modlił za mnie, za moją żonę i moje dziecko, bo ja nie umiem. Mnie nikt nie nauczył, a chodziłem na religię ... Ja muszę się zastanawiać czy można  w autobusie, czy jest w tym sacrum, czy coś tracę, czy będę zbawiony?! I żeby nie było: nie szukam winnych ... Szukam odpowiedzi!

schola - 2009-02-22 23:20:19

Bracie Horhe, nie jestem mnichem, więc nie będę czekać z modlitwą brewiarzową, aż znów przyjadę do Tyńca.
Będę raczej dalej cieszyć się łącznością z całym Kościołem, znajdując czas na Liturgię Godzin w moim zakresie czasowym. Będąc w świecie, pędząc codziennie przez miasto półtorej godziny do pracy, potem wracając przez tyleż samo czasu, często wypełniałam tą podróż modliwą różańcową i nadal staram się praktykować. Może dlatego sprawa modlitwy w podróży jest dla mnie czymś naturalnym.
Zresztą, co powiesz o modlitwie podczas pieszych pielgrzymek ;) też zmienia się kierunki, a Jutrznia trwa i trwa...

A gdy masz trudności w modlitwie, pamiętaj: Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą. Rz 8.26-27

Brat Horhe - 2009-02-23 08:28:28

schola napisał:

Bracie Horhe, nie jestem mnichem, więc nie będę czekać z modlitwą brewiarzową, aż znów przyjadę do Tyńca.

Hmmm ... Przepraszam, że niewyraźnie napisałem. Chodzi o wypracowanie właściwej formy. I posiadanie względnej pewności, iż forma jest właściwa. Bogu miła, by mógł "...we wszystkim [również w formie] być uwielbiony"

schola napisał:

Będę raczej dalej cieszyć się łącznością z całym Kościołem, znajdując czas na Liturgię Godzin w moim zakresie czasowym. Będąc w świecie, pędząc codziennie przez miasto półtorej godziny do pracy, potem wracając przez tyleż samo czasu, często wypełniałam tą podróż modliwą różańcową i nadal staram się praktykować. Może dlatego sprawa modlitwy w podróży jest dla mnie czymś naturalnym.
Zresztą, co powiesz o modlitwie podczas pieszych pielgrzymek ;) też zmienia się kierunki, a Jutrznia trwa i trwa...

Nigdy na pieszej pielgrzymce nie byłem, ale nie trzeba być, by stwierdzić, iż pielgrzymka z kapłanem, krzyżem itd ... to coś innego niż dojazd do pracy. To nie jest argument.

schola napisał:

A gdy masz trudności w modlitwie, pamiętaj: Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą. Rz 8.26-27

Jasne. Przeraża mnie we współczesnym Kościele to, że Duch św. jest alibi na wszystko... "Duch św. wskaże a Miłosierdzie przebaczy" - a kościoły pustoszeją i ludzie się od Świętej Katolickiej Wiary odwracają... Kryzys powołań, kryzys duchowości, kryzys świata ... Najważniejsze, że jest Duch Św. i Miłosierdzie - ja tego nie "czuję", to mojego "serca" nie rozszerza ... widzę też, że i serce kościoła (tego tu i teraz - aggiornamento) się zwęża.
Tu jest pewien głębszy problem. Problem Formacji stojącej za Doktryną Kościoła.

schola - 2009-02-23 13:32:43

Przykro mi, że w ten sposób odczytujesz słowa z listu do Rzymian. Nie myślałam o "alibi" a raczej o wsparciu w momencie trudności w modlitwie.
Duch św. przychodzi z pomocą, w TRUDNOŚCI, jeśli się otwieramy na tą pomoc. Warto czasem zacząć od własnie od tego wsparcia.
Nie chcę dyskutować o tym, że kościoły pustoszeją, bo według mnie to jest odbieganie od tematu i otwieranie kolejnego wątku.
Ponad to polecam tekst Ewagriusza z Pontu "O modlitwie"

Brat Horhe - 2009-02-23 16:03:14

Jeśli chodzi o List do Rzymian - nie jestem teologiem. Nie znam się, ale czuję dużą rezerwę przed odczytywaniem listu do Rzymian w duchu aggiornamento. Duch Aggiornamento nie jest Duchem Świętym. Mam rezerwę wobec - a trochę widziałem - duchownych, którzy zasłaniają się Duchem Świętym, ale na papierze przed Magisterium niczego nie złożyli, bo to już byłby grzech. Jest pytanie, czy katolicy uznają jeszcze grzech (i czy sami sobie określają co jest grzechem, a co nie), ale to faktycznie zupełnie osobny temat.

schola napisał:

Nie chcę dyskutować o tym, że kościoły pustoszeją, bo według mnie to jest odbieganie od tematu i otwieranie kolejnego wątku.

Duchowość benedyktyńska jest duchowością zbiorową, a nie indywidualną, życie regułą jest życiem we wspólnocie ... Tzn. reguła nie określa pustelniczego życia indywidualnego... Wspólnotą najwyższą i nadrzędną względem zakonu, nawet Benedyktynów jest Kościół z Namiestnikiem Chrystusowym - Papieżem. Czyż nie jest tak? I jednak jest to duży problem, że wspólnota się rozsypuje i jej dobro oraz rozwój leży w trosce każdego katolika.

schola napisał:

Ponad to polecam tekst Ewagriusza z Pontu "O modlitwie"

Orygenizm jest herezją. Oficjalnie uznaną przez Kościół za herezję, choć sam jestem "świeżo" po lekturze Pism Ascetycznych wydanych w ramach Źródeł monastycznych to nie zmienia to faktu, że w zakresie modlitwy Kościoła Orygenes i jego linii reprezentanci nie są autorytetem. Chyba, że mam fałszywą wiedzę i Ewagriusz nie był orygenistą.

Poproszę orygenesa z naszego forum o rozwiązanie sporu.

Wikipedia napisał:

... podczas Soboru Konstantynopolitańskiego II. Zaliczony wraz Orygenesem i Didymem Ślepym do grona odstępców od wiary, został skazany na długie zapomnienie w Kościele Zachodnim, a wiele z jego dzieł prawdopodobnie zaginęło, lub przetrwało jedynie w przekładach. Niektórzy autorzy, rehabilitując Orygenesa stwierdzili, że potępiony orygenizm to właśnie wersja Ewagriusza, której nie można utożsamiać z poglądami samego Orygenesa. Doprowadziło to do jeszcze większego pomijania nauki Ewagriusza. Duże znaczenie dla jej przywrócenia dla katolicyzmu w ostatnich latach mają prace Gabriela Bunge.

Z tego co wiem Magisterium nie zmieniło zdania. I o ile Ewagriusz jest dla mnie ciekawy jako technik, to jednak w Doktrynie Katolickiej się nie mieści i indywidualne poszukiwania Gabriela Bunge, czy moje niczego w tej kwestii nie zmieniają, choć nie wiem co bym ja, czy Gabriel Bunge zawdzięczał Ewagriuszowi z Pontu.

schola - 2009-02-23 16:32:32

Nie będę wchodzić w polemikę na temat pustoszejących kościołów a wspólnoty pod regułą św. Benedykta.

Zacytują tylko co o Orygenesie mówił Ojciec Św. Benetykt XVI, na którego często się powoływałeś Bracie...

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP … 52007.html
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP … 42007.html

Z Panem Bogiem!

orygenes - 2009-02-23 19:29:04

Nie kłóćcie się, bo pomyślę, że duchowość benedyktyńska jest przyczyną rozłamów w Kościele,
mi się podoba, że forum żyje,
jeżeli chodzi o Le Barroux - znam tamtą wspólnotę, znałem też osobiście opata Gerarda Calveta, nie wydaje mi się, żeby ich ideałem było zastępować kogokolwiek w modlitwie, woleli raczej porywać. 
Ale... straciłem wątek, o czym jest teraz dysputa?

Brat Horhe - 2009-02-23 20:00:38

Ad Schola: nie chciałem nikogo urazić, ani z nikim się kłócić. Interesuje mnie prawda i tyle. Jeśli Cię Scholo uraziłem to przepraszam. Ale dziękuję za linki z przyjemnością się zapoznam. Naprawdę nie było moją intencją emocjonowanie się, tylko stawianie pytań i poszukiwanie odpowiedzi, ale faktycznie mogło wyglądać tak, że się czepiam. Wybacz.

Ad orygenes: gdybyś opowiedział o poszukiwaniach Le Barroux byłbym wdzięczny. I zadam innąinformację, ponieważ i Dom Gerard i wspólnota z Le Barroux (z tego co wiem, ale co może nie być tak jak wiem) długo była przy abp'ie Lefebvre i gdy odeszła od niego to cały czas trzymała się starej liturgii i starej doktryny. Czy Le Barroux zaakceptowało reformę liturgiczną, czy zmieniało statuty (czy jakiekolwiek dokumenty wewnętrzne) po Soborze V2?
Co do zastępowania w modlitwie. Modlić się za kogoś, a zastępować w modlitwie to dwie różne rzeczy. Ja się modlę, źle - dobrze - lepiej - gorzej ... ale się modlę. Moim głównym zadaniem jest jednak mieć rodzinę - to jest moja wspólnota. Zakonnicy jednak mają za zadanie się modlić - to Wy jesteście "ekspertami" od modlitwy.

L'organiste - 2009-02-23 20:10:04

Ja też straciłem wątek. Jako rozwiązanie, proponuję tym, którzy chcą wnieść w dyskusję coś zupełnie innego, założenie nowego wątku.

Brat Horhe napisał:

Czy Le Barroux zaakceptowało reformę liturgiczną, czy zmieniało statuty (czy jakiekolwiek dokumenty wewnętrzne) po Soborze V2?

Le Barroux jest na wskroś posoborowe, tzn. zostało założone gdzieś w latach siedemdziesiątych (i to w innej lokalizacji niż obecnie).

schola - 2009-02-23 22:25:59

orygenes napisał:

Nie kłóćcie się, bo pomyślę, że duchowość benedyktyńska jest przyczyną rozłamów w Kościele

Oczywiście Ojciec to pisał z przymrużeniem oka, prawda? ;)

Bracie Horhe, różnimy się w poglądach, ale myślę, że się nie kłócimy :)
Ja wielu spraw nie rozkładam na czynniki proste, bo może właśnie działam intuicyjnie? Nie wiem.
Modlitwę mam wpojoną dzięki Mamie od wczesnego dzieciństwa. Miałam tą łaskę, że spotkałam w życiu wielu dobrych duchownych m.i. w rodzinie, w szkole, w kościele, a także na dalekiej Syberii księdza, który za wiarę siedział w łagrach.
Nie znałam Reguły św. Benedykta. Poznaję ją od dwóch lat. Ale to co mnie w niej zachwyca, to jej ponadczasowość i możliwość stosowania w życiu współczesnym i na dodatek w życiu ludzi świeckich. I nie jest to zmiana życia świeckiego na zakonne, tylko pogłębianie swojej duchowości poprzez mnisze doświadczenia (nie wiem czy wyraziłam się zrozumiale :] )
(Cytowany wcześniej tekst Ewagriusza, to książka zakupiona w Tyńcu, z serii Tradycji mniszej.)

A ponieważ Bracie pytania Ci się mnożą i mnożą, to może znalazłbyś czas w najbliższą sobotę i przyjechał do Warszawy na Benedyktyńskie spotkanie u ss. Sakramentek o godz 9-tej? Gdzie o  Wierności tradycji, wierności Regule (o sporach Cluny z cystersami) będzie mówił Br. Michał Gronowski OSB
Po wykładzie, Eucharystii i Adoracji, zawsze jest czas na zadawanie pytań. Br. Michał będzie najbardziej kompetentny, żeby rozwiać pewnie część Twoich wątpliwości (chociaż nie wiem co na to sam br. Michał... z góry przepraszam! )

Pzdrawiam wszystkich forumowych czytelników i mam nadzieję, że nie odbieracie tej "wielowątkowej" już  dyskusji za kłótnie :)
Jeśli tak, to również przepraszam.

Z Panem Bogiem!
schola

Brat Horhe - 2009-02-24 15:07:14

No niestety. Ja rozkładam wszystko na czynniki proste, co życia nie ułatwia. Indywidualne doświadczenie jest cenne, każdy ma jakieś. Ale nie chodzi mi o nie. Chodzi mi o zbiorowe, o doświadczenie Kościoła i moje (w sensie indywidualne) w nim miejsce. We wspólnocie, może właśnie we wspólnocie benedyktyńskiej ... Może ...
Jeśli chodzi o spotkanie. W ten weekend to niemożliwe. Pomijam, iż wolałbym spotkanie w męskim klasztorze ;-) ale to taka dygresyjka.
Przy okazji chciałem na jakiś czas pożegnać, gdyż w ramach moich postów nakładam sobie też post na "dyskusje internetowe" i w ogóle kontakt z internetem. Do Wielkanocy będę odpowiadał tylko na e maile.
Tak więc życzę Wam głębokiego doświadczenia "postnej pustyni" i wielkiej łaski uczestnictwa w Zmartwychwstaniu Pana Naszego!

orygenes - 2009-02-24 21:17:39

L'organiste napisał:

Le Barroux jest na wskroś posoborowe, tzn. zostało założone gdzieś w latach siedemdziesiątych (i to w innej lokalizacji niż obecnie).

tu jest link do artykułu historii klasztoru Barroux
http://www.niedziela.pl/artykul_w_niedz … 0840&nr=28
który wyjaśnia nieco soborowość tego klasztoru.

Dzisiaj chyba myślenie soborowe-niesoborowe jest już przeżytkiem - tak mi się wydaje.
Czas na kolejny krok. Być może lepsze byłoby pytanie o trafność, ale nie wiem.
Szukajmy...

orygenes - 2009-02-24 21:18:34

A tak w ogóle:
http://www.photothequegaud.com/index.ph … roux%20ABB

schola - 2009-02-26 15:42:54

Pewnie Brat Horhe tu nie zagląda, a tym bardziej nie przyjedzie na spotkanie benedyktyńskie, ale muszę to na wszelki wypadek napisać, bo własnie się dowiedziałam, że jest zmiana w spotkaniu: porowadzi je poprowadzi  o. Szymon Hiżycki OSB Temat z cyklu:  Spotkania z Janem Kasjanem... cz.  III
czyli  O postępie w życiu duchowym - Lectio divina z Janem Kasjanem (takie info jest przynajmniej na stronie sióstr)

Nasze szamba betonowe są wykonane z wytrzymałego Szamba betonowe Skórcz BetónovĂŠ Ĺžumpy Prievidza przegrywanie kaset vhs łódz hotel ciechocinek stabmattenzäune BoĂŽte de vitesses manuelle MAN bezrękawnik z kapturem rozpinany